Dzisiaj obiecana druga część artykułu o duchach zamieszkujących nasze zamki. Pojawią się nie tylko Białe Damy, ale też demoniczne psy i diabły, zatem miłośnicy mrocznych historii mają się na co cieszyć. Nie zwlekajmy więc i przejdźmy do rzeczy.
Historie o duchach istnieją nie tylko w książkach i filmach sc-fi, możesz je usłyszeć również na naszych polskich zamkach. Niektórym szczęśliwcom udało się je nie tylko usłyszeć, ale też zobaczyć...
Podobnie, jak w przypadku omawianego już przez nas w poprzedniej części zamku Czocha, Ogrodzieniec aż tętni legendami. Śmiałkowie, którzy nocą zdecydują się na spacer w pobliżu ruin średniowiecznego zamku Ogrodzieniec, wzniesionego wśród skał Jury Krakowsko-Częstochowskiej mogą natknąć się na nie jednego ducha.
Legendy głoszą, a mieszkańcy potwierdzają, że w nocy, na zamku straszy czarny pies, którego długi na trzy metry łańcuch głośno pobrzękuje po okolicy. Powiadają, że po zmroku żaden koń nie przekroczy zamkowej bramy, choć na dziedzińcu nigdy nie brakuje soczystej trawy. Do kogo należy zbłąkana dusza czarnego psa? Otóż pod postacią psa ukrywa się Stanisław Warszycki, który w XVII wieku wszedł w posiadanie zamku. Ten, kto dobrze zna historię, zapewne wie, że Warszycki był oddanym patriotą, który w trakcie Potopu Szweckiego stał u boku Jana Kazimierza, bronił Częstochowy i gościł najważniejszych polskich dygnitarzy. Dbał też o rozwój rzemiosła i rękodzieła. Zapytacie, czym zatem zasłużył sobie na taką pokutę? Warszycki znany był z okrucieństwa, lubował się w torturach i ponoć dopuszczał się ich pod błahymi pretekstami. Szczególnie okrutny był wobec swych żon, mówi się, że jedną chłostał na oczach poddanych, a drugą zamurował żywcem. Podobno za swe zachowanie Warszycki jeszcze za życia został porwany przez diabła do piekła, skąd powraca co noc na zamek pilnować swych ukrytych skarbów. Skarbem według legendy jest posag jego córki, którego, mimo swego bogactwa, na koniec jej poskąpił.
Czarnego psa w latach 60-tych spotkali na swej drodze dwaj rolnicy, którzy nocą w przeddzień odpustu w Gieble, chcieli wygnać krowy na pastwiska. Kilka lat temu, pewnien sceptycznie nastawiony do opowieści nestorów młodzieniec, postanowił spędzić noc na zamkowym dziedzińcu. Ze skruchą w głosie wyznał później, że w środku nocy z początku usłyszał tylko pobrzękiwania łańcucha, później tuż zza pleców dobiegło go powarkiwanie. Choć księżyc był w pełni, on niczego nie widział, dźwięki jednak nie ustawały. Przerażony zaczął uciekać, czując na karku trupiolodowaty oddech. Dobiegł aż do stawu, a kiedy wskoczył do wody, ukazała mu się postać ogromnego psa. Całe szczęście, że w lecie noce są krótkie, zatem kiedy w dali zapiał kogut, pies wyskoczył z wody i wrócił do zamku.
Dawno, dawno temu, zamkiem władało dwóch braci. Z łatwością realizowali wszelkie swe pomysły i zamierzenia, dzięki czemu szybko się bogacili. Jak jednak powszechnie wiadomo, człowiek zawsze więcej i więcej... Bracia stali się chciwi i w swoim dążeniu do bogactwa nie wahali się krzywdzić innych. Obaj zmarli tego samego dnia, pozostawiając testament, w którym zamiast rozsądnie rozporządzić swym majątkiem, dali nakaz pochowania ich na zamkowym dziedzińcu i wystawienia straży, która będzie ich nagrobków pilnować we dnie i w nocy. Jak się później okazało, była to słuszna decyzja, ponieważ już pierwszej nocy duchy skrzywdzonych przez nich ludzi zaczęły nawiedzać ich groby. Strażnicy zanurzali miecze w wodzie święconej, aby odpędzić zjawy. Podobno do dziś duchy rycerzy walczą z niemogącymi zaznać spokoju duszami ludzi skrzywdzonych przez braci.
Piękna i młoda żona Seweryna Bonera, krakowskiego bankiera i żupnika, będącego niegdyś właścicielem Ogrodzieńca, w czasie nieobecności męża umilała sobie samotne chwile flirtując z młodymi żołnierzami. Pewnego razu, usłyszawszy o powrocie męża, udała się do kaplicy zamkowej, modlić się, aby jej swawole nie wyszły na jaw. Nagle zerwał się przeraźliwy wiatr i zatrzasnął drzwi od kaplicy. Służba zamkowa oraz sam Seweryn długo szukali pani zamku nie mogąc jej znaleźć, w końcu dotarli do kaplicy. Drzwi jednak wciąż nie dały się otworzyć. Na rozkaz Seweryna zostały wywarzone, a oczom obecnych ukazała się żona Seweryna leżąca martwa na schodach. Po pogrzebie Boner wyjechał, a zamek napadli zbójcy. Spłoszeni przez służbę, zdołali ukraść jedynie leżące wciąż na dziedzińcu drzwi. Zdobycz odnieśli do swojej siedziby w Okienniku Dużym Skarżyckim i umieścili w skale. Od tamtej pory były wejściem do ich kryjówki. Ów legendarne drzwi możemy dzisiaj znaleźć w zakrystii w kościele ogrodzienieckim.
Pewnego razu, na zamku w Ogrodzieńcu służbę wojskową odbywał Anzelm z Józefowa. Musiał zostawić w domu swoją piękną, młodą żonę. Po dwóch latach służby poprosił Seweryna Bonera o możliwość powrotu do rodzinnych stron. Boner zgodził się, lecz pod jednym warunkiem: Anzelm wykopie studnię na zamkowym dziedzińcu. Pełen zapału Anzelm wziął się do pracy. Mijały dni, miesiące, lata a Anzelm wciąż drążył w skale bez skutku. Po wodzie nie było ani śladu. W międzyczasie jego żona została uprowadzona i zmuszona do zostania nałożnicą. Po wielu, wielu latach Anzelm w końcu ujrzał w studni lustro wody, był już jednak zniedołężniałym starcem. Boner dotrzymał słowa i zwolnił go z żołnierskiego obowiązku. Niestety, Anzelm był tak wyczerpany, że zmarł jak tylko wydostał się na powierzchnię. Dosłownie w tej samej chwili woda w studnii zniknęła i już nigdy więcej nie powróciła. Legenda głosi, że Anzelm wziął ją ze sobą do grobu.
Czerwonego Upiora mogą spotkać śmiałkowie odwiedzający dawny piastowski zamek w miejscowości Grodziec, na Dolnym Śląsku. Legendy i zapiski o kościotrupie w zbroi i w długiej purpurowej opończy, błądzącego po zamkowych komnatach i dziedzińcu pochodzą już z czasów legnickich Piastów. Zaś przekazy osadników z czasów powojennych ukazują upiora stojącego na szczycie najwyższej baszty zamkowej.
Do dziś zagadką pozostaje, kto w ten sposób pokutuje za winy, gdyż zanim zamek wszedł w posiadanie legnickich Piastów, przez wiele dziesiątków lat był siedzibą rycerzy rozbójników.
Zamek w Janowcu znajduje się w województwie lubelskim. Straszy tam Biała Dama. Była córką dawnego posiadacza zamku i nazywała się Helena Lubomirska. Helena w młodości zakochała się w człowieku z niższego stanu. Nie był zatem godzien córki Lubomirskich. Para była jednak szaleńczo zakochana.
Na ich drodze do szczęścia stało tak wiele przeszkód, a Helena niepotrafiła tego znieść, nie wyobrażała sobie życia bez ukochanego. Skoro nie mogła żyć z nim, postanowiła nie żyć wcale! Wyskoczyła z okna swej komnaty. Jej ciało zostało najpierw pochowane w Kazimierzu, a później przeniesione do kościoła w Janowcu.
Czy upiory i duchy naprawdę mogą nawiedzać kościół? Pewnie, że tak, a w Tumie nikogo to nie dziwi. Na jednej ze ścian kościoła widoczny jest ślad łapy. Czyjej? Podobno diabła Boruty, który chciał przewrócić kościół.
Historia ta, ma jednak romantyczny początek. Boruta zakochał się w niezwykle pięknej pannie, a ta zleciła mu, by znosił kamienie we wskazane miejsce. Miała tam powstać karczma. Jednakże zamiast karczmy, postawiono kościół. Tego Boruta nie mógł znieść! Postanowił zniszczyć budynek, co oczywiście się mu nie udało.
Chyba nie ma Polaka, który by chociaż nie słyszał o pałacu w Łańcucie. Jest to piękna i okazała budowla, która była miejscem akcji wielu filmów. Jednak ostrożnie- straszy tam diabeł! Przybywa do zamku pod postacią jeźdźca w rozwianej opończy i jeździ na czarnym koniu. Niekiedy diabeł zmienia się w szlachcica Stanisława Stadnickiego i przechadza się po pałacu. Stadnicki za życia za nic miał wyroki sądów, mordował, kradł i niszczył sąsiedzkie dobra. Zmarł w czasie jednej z wojen prywatnych.
Tu straszy kobieta, hrabianka z Bobolic. To zbłąkana dusza żony bogatego hrabiego, z którym nie była szczęśliwa. Jako młoda dziewczyna musiała poślubić 60-letniego bogacza. Miała z nim trzech synów, których po śmierci męża musiała wychować sama. Gdy dwaj jej synowie zmarli, padło podejrzenie, że maczała w tym palce. Krewni jej zmarłego męża odebrali jej trzeciego syna, a hrabina załamała się. Męczyły ją straszne wizje o utonięciu syna. Niedługo po tym, zmarła biedaczka. Podobno do dziś snuje się po zamku i zawodzi.
Wiesz już dokąd zabrać ją na pełną tajemnic wycieczkę? A może chcesz sprawdzić, czy on przestraszy się diabła? Zbliża się weekend, zatem będzie idealna okazja. Jeżeli jednak nie masz z kim jechać i kogo sprawdzać, zarejestruj się na portalu randkowym, poznaj swojego wymarzonego partnera/partnerkę i przekonaj się!
Źródła:
http://www.zamkipolskie.net.pl
[nk]