Strona Główna

Ankieta randkowa

Fotorandka

Lifestyle magazyn

Zarejestruj się teraz

RECENZJA: Samba

11.wrzesień 2015
RECENZJA: Samba

Francuski duet reżyserski Toledano i Nekache świętował wyjątkowy (choć dla mnie niezrozumiały) sukces swego poprzedniego filmu Nietykalni, przesłodzonej a zarazem wyciskającej łzy opowieści o człowieku dotkniętym paraliżem i jego afrykańskim opiekunie, który pomaga mu przywrócić radość życia. Teraz znów złączyli siły z aktorem Omarem Syem (mowa tutaj o ich czwartej współpracy) i przychodzą do nas z nietypową historią miłosną, odgrywającą się w ośrodku niosącym pomoc imigrantom. Jak poradzili sob

Senegalski imigrant Samba żyje we Francji już od 10 lat, teraz jednak grozi mu deportacja i przymusowy powrót na czarny kontynent. W ośrodku dla uchodźców spotyka Alice, dla której pomoc jest formą terapii po niedawnym urazie psychicznym doznanym w miejscu pracy. On stara się zarobić na życie i uzyskać możliwość legalnego pobytu. Jej z kwestii materialnej niczego nie brakuje, jest jednak samotna i próbuje odbić się od dna. On potrzebuje pomocy w walce z urzędami, ona męskiego ramienia.

W głównych rolach pojawiają się dwie współczesne gwiazdy francuskiego kina. Omar Sy, powoli zyskuje popularność w Hollywood (role drugoplanowe w takich hitach jak: nowy X-men czy Jurassic World) a rolą Samby w pewnym stopniu powiela swoją rolę z Nietykalnych. Aktorka Larsa von Trera „nimfomanka” Charlotte Gainsbourg tym razem otrzymała bardziej odpowiednią dla siebie rolę. Rola Alice, „cichej wody, której ze złością nie do twarzy” była dla niej wręcz stworzona. Należy również wspomnieć, że mimo całkowitego braku chemii między aktorami film bez nich nie był by taki sam. Byłoby nie fair nie wspomnieć o jeszcze jednym członku aktorskiej elity, Tahiru Rahime, który występuje w roli przyjaciela Samby i dotrzymuje mu kroku podczas komediowych scen.

Postać imigranta Samby tak naprawdę nie ma się aż tak źle jak to ukazuje film. Nie musi kraść, ma gdzie mieszkać i co jeść, nie zabierze się za działalność kryminalną. Rzeczywistość mogłaby być dużo gorsza. Pod względem gatunku nie jest to typowy społeczny dramat, znajdziemy tam wiele humorystycznych momentów. Imigracja jest jedynie tematem pobocznym przy problemach takich jak szukanie pracy czy handel tożsamością – fałszowanie dokumentów. Uśmiech na ustach wywołuje fakt że złotą zasadą tej profesji jest utrzymywanie dystansu w stosunku do klienta, tej jednak oglądające ten film kobiety nie będą brały na poważnie.


Samba i Alice stworzą nietypowy lecz romantyczny związek. Będzie on oparty na przyjaźni, przyjaźni dwóch nieszczęśników, którzy nie mają nic do stracenia. Nie liczcie na wyznania miłości czy romantyczne gesty, w tej kwestii film pozostaje przyjemnie uczciwy i wiarygodny, czym zyskuje u mnie plusowe punkty. Tym co je odejmuje jest pointa końcowa, kiedy to widz otrzymuje moralnie dyskusyjny happy end.

Samba to film, który nikogo nie urazi, ale też nie zapiera tchu w piersiach. Z kina odejdziecie z dobrym poczuciem, że obejrzeliście coś o tematyce socjalnej. Jest to film przeznaczony przede wszystkim dla widzów, którzy lubią ten „odpowiedni rodzaj filmów” (a jeszcze bardziej lubią o nim później dyskutować), jednakże brakuje mu czegoś więcej a przede wszystkim przesłania. Tym filmem jego autorzy kontynuują tworzenie banalnych historii serwowanych z mało wiarygodnym i niezgrabnym zakończeniem.  

Ocena: 6/10

[mih]

Źródło:

Fotografie: https://www.facebook.com/sambamovie

Wideo: https://www.youtube.com/watch?v=VBknhcuPCfs

Udostępnij ten artykuł na: